
„PATRZĘ W NIEBO, GWIAZD SZUKAM, PRZEWODNICZEK ŁODZI”. A.M.
Nie da się opisać tylko jednym zdaniem tego, co czuję. Gdybym swój stan miała określić jakimś słowem, to na usta ciśnie mi się tylko jedno: zagubienie. Codziennie, gdy się budzę, mam poczucie bezsilności. Męczy mnie przeogromnie wewnętrzny ciężar, brak odpowiedzi na pytanie: w którą stronę iść? Nigdy nie byłam jeszcze w takiej sytuacji i myślałam, że nigdy w takiej sytuacji już nie będę.
Od dziecka wiedziałam czego chcę i konsekwentnie do tego dążyłam. Musiałam osiągnąć cel – nie było innej możliwości! Jaka jest różnica między 10 letnią dziewczynką i 27 letnią kobietą? Taka, że dzisiaj nie mam celów. Mówiąc patetyczniej – nie mam marzeń. Tak, oczywiście, są rzeczy, których bym bardzo chciała – przykładowo, żeby moja rodzina była zdrowa i żebyśmy zawsze byli wszyscy razem. Nie wiem czy to jest tylko tyle, czy aż tyle…. Nie mam żadnego powodu do smutku, a jednak ciągle coś nie daje mi spokoju.
Ciągle szukam w sobie tych skrawków optymizmu, radości, marzycielstwa i pewności siebie. Chcę znów budzić się rano z uśmiechem na twarzy, z wiarą spoglądać w przyszłość, mieć obok siebie ludzi, których kocham i spędzać z nimi jak najwięcej czasu. Nie chcę przespać żadnej sekundy, nie chcę przegapić żadnej z chwil. Nie chcę ciągle tęsknić za tym, czego nie było.
Od tej chwili każdego dnia zrobię coś nowego. Zauważę coś pozytywnego. Znajdę chociażby maleńki powód do uśmiechu. Spróbuję być lepszym człowiekiem.
